Maluchy spały a ja leżałam obok. Nagle do jaskini wszedł Merlin z przewieszoną torbą.
- Kicze idę w góry nazbierać ziół. Wrócę przed wieczorem.- Powiedział. Nagle do jaskini wpadła Alicia. Wbiegła na Merlina a z jego torby wypadła fiolka z zielonym płynem. Skoczyłam aby ją złapać zanim się rozbije ale było za późno. Fiolka rozbiła się obok szczeniaków najbliżej Białego Kła. Z płynu powstała zielona mgiełka i otoczyła szczeniaki.
- Merlinie nic im nie będzie?- Zapytałam przerażona.
- Nie tylko otworzą wcześniej oczy.- Powiedział i wyszedł. Kiedy mgła się ulotniła do jaskini wszedł Even i położył się obok mnie i szczeniaków. Zamknął oczy a wtedy maluchy otworzyły oczka i wskoczyły na grzbiet i głowę ojca. Zaczęły go tarmosić za łapy, futro i uszy. Wyglądało to komicznie. Zaśmiałam się.
Even?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz