Nie mogłam dobudzić Syriusza. Czasem lubił sobie dłużej pospać po
nocnych łowach. No cóż. Wzięłam od Merlina jakieś naczynie i
przyniosłam w nim wody. Wylałam ją na głowę brata. No cóż to technika
mojej matki nie moja. Od razu wstał.
- Syriusz pamiętasz Nyxa? Proszę Cię przynieś go tu.
- Jasne......- Ziewnął i dodał:
-
Tylko wezmę prysznic i coś zjem. ( Prysznic w znaczeniu: Idę pod
wodospad) I pobiegł. Z kąpielą nie miał problemu ze śniadaniem też. Po
30 minutach od naszej rozmowy pobiegł po Nyxa. Wrócił koło południa ze
szczeniakiem na grzbiecie. Mały zsunął się z jego grzbietu i wturlał w
krzaki.
Wyjrzał z nich ostrożnie.
- To on Mario?- Zapytałam.
Maria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz